Równie często jak zasadnie - a raczej częściej niż zasadnie - oskarża się mylnie lub fałszywie. Bo takie jest życie: pełne błędów, przemilczeń i kłamstw.
Oskarżony - teoretycznie - jest niewinny z definicji. A więc - w równym i sprawiedliwym procesie sądowym - to oskarżyciel winien być przede wszystkim i bezzwłocznie podejrzanym o oszczerstwo. I aby oczyścić się z zarzutu zbrodni urzędniczej, to oskarżyciel winien udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że oskarżenie jest oparte na prawdzie. Ale i nawet wtedy pozostają wątpliwości, bo nawet gdy oskarżyciel ma za sobą prawdę - czyli zdawałoby się wszystko - nie posiada nic, jeśli nie ma miłości.
A ponieważ sądy - mimo werbalnych deklaracji niezawisłości - nie stoją wyżej moralnie niż prokuratury i postulat bezstronności sędziowskiej jest raczej głosem wołającego na puszczy, więc los oskarżonego jest raczej przesądzony. I oskarżony - którego niewinność jest w teorii domniemana - jest skazany jeszcze przed rozpoczęciem procesu, praktycznie z momentem aresztowania. Także później - w czasie procesu - sędzia oczekuje i żąda od oskarżonego: "Broń się!"
Taki jest mechanizm codziennych - ordynarnych - zbrodni sądowych.
Ale... Każdy człowiek - kimkolwiek i jakimkolwiek by nie był - zasługuje na obrońców i powinien być broniony z dobrą wolą, energicznie i do skutku.
Oskarżony nie ma obowiązku nic czynić, ani mówić, nawet wypowiadać zdania: "Jestem niewinny". Jednak jeśli może skutecznie się obronić, może użyć wszelkich środków - jakie by one nie były - będących w jego dyspozycji.
Michelangelo Merisi da Caravaggio
Zaparcie się św. Piotra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz